Wigilia w podróży
Index
Wigilia, Święta…
Wigilia, Święta… Ci, którzy nas znają już wiedzą, że ten czas spędzamy rodzinnie, ale również turystycznie. Nie zawsze tak było. Czas zmian i przemian trwała kilka lat.
Jak wyglądała nasza droga, możecie przeczytać
w artykule pt. „Ural: Początek”.
Poziomy zaawansowania Wigilii
W sumie przeszliśmy przez cztery poziomy zaawansowania Wigilii.
🎄 Poziom Pierwszy
Wigilia domowa full wypas na rodowej porcelanie u rodziny.
Plus/minus: ryzyko wywlekania kompromitujących historii rodzinnych po raz siedemnasty. Często trzeba jeść, co dają i ile dają, a babcia z dokładkami nie bierze jeńców. 🙂
🎄🎄 Poziom Drugi
Wigilia w hotelu — wyjazd na gotowe. Wybór oferty wpływa na to, co będziemy jeść. Kilkukrotnie ten czas spędzaliśmy w Hotelu Mościcki w Spale. Naprawdę jest to dobra jakość kuchni do bardzo przystępnej oferty świątecznej.
Plus: zero pracy.
Minus: niekoniecznie nasze smaki.
Nie wiadomo kto się nam trafi przy stoliku obok, sąsiad może być bardziej uciążliwy niż Stryj Stefan z jego dykteryjkami z młodości.
🎄🎄🎄 Poziom Trzeci
Wigilia w klimatycznym drewnianym domku na Mazurach — wszystko w naszych rękach. To podejście ćwiczyliśmy trzy razy.
Za pierwszym razem chcieliśmy powtórzyć w wersji wyjazdowej wariant domowy. Czyli jedziemy i robimy na miejscu. Niekoniecznie jest to dobra droga. Jednak rozsądniej jest dawkować sobie prace kuchenne i rozłożyć całą zabawę w czasie.
Założenie było takie, że przygotowujemy to, co lubimy, a nie to, co tradycja nakazuje.
Za drugim razem byliśmy mądrzejsi o doświadczenia z roku poprzedniego i w domu przygotowaliśmy zapasy na Święta.
Nie mieliśmy wielkich ograniczeń transportowych. Można było jechać z miednicą sałatki jarzynowej.
Finalnie na stole świątecznym wylądowały:
- dwa rodzaje ryby
- sałatka, pieczywo
- pieczona szynka
- trzy rodzaje pierogów
- kilka rodzajów ciast
- kutia
- ciasta
- kompot z suszu itd.
Niestety, wszystkiego za dużo.
Za trzecim razem postanowiliśmy być sprytni i zabraliśmy 1/4 tego, co poprzednio. I tym razem trafiły się nam dwie komplikacje:
kominek + ziemniaki + tzatziki = nie mam siły jeść tego, co przyjechało
Oraz pojawiło się uczucie, że wszystko jest dobre, ale uszek do barszczu jest po prostu za mało.
🎄🎄🎄🎄 Poziom Czwarty
Wigilia w trasie. Czyli zabieramy to, co lubimy i łatwo się przewozi.
Zauważyliśmy zależność, że im bardziej jest to turystyczny wyjazd, tym bardziej jest to zredukowana Wigilia. Oczywiście z zachowaniem elementów obowiązkowych (i lubianych). A bez których Wigilii po prostu nie będzie. Ilość redukujemy, niczym Robert Makłowicz sos do pieczeni, zostawiając koncentrat tego, co najlepsze. Postawiliśmy na mniejszy wybór, z zadbaniem o jak najlepszą jakość produktów.
W taki sposób podeszliśmy do wyjazdu do Norwegii, Murmańska i Czelabińska.
Co więc zabraliśmy ze sobą?
- Rybę po grecku (mintaj w obsmażony w cieście naleśnikowatym, w towarzystwie uduszonej marchewki, cebuli, pietruszki i selera)
- Łososia pieczonego (wersja najprostsza, łosoś potrzebuje tylko masła, cytryny, pietruszki, soli i pieprzu, i chwili spokoju w piekarniku)
- Kutię. Bez Kutii Świąt nie będzie. Tyle że w warunkach domowych zrobienie dobrej kuchni wymaga całej serii czynności magicznych, z gotowaniem pszenicy i mieleniem maku. Szczęśliwie na rynku istnieje dobra baza pod kutię, produkowana przez firmę Grycan. Lubimy kutię w wersji de lux. Czyli do dobrej bazy dodajemy orzechy, migdały, figi, suszone morele i porządny gryczany miód.
- Barszcz Profi — jeździ z nami od lat. Kiedyś przetestowaliśmy wszystkie dostępne na rynku i wyniki badań potwierdziły, że ten właśnie barszcz jest najbliższy smakiem temu, który sami byśmy ugotowali, gdybyśmy go gotowali. A który gotowaliśmy już wcześniej. Czasami do barszczu z Profi dolewamy dla smaku trochę wywaru z grzybów, który jest skutkiem ubocznym przygotowania uszek.
- Uszka z grzybami (ulepione sporo wcześniej, zamrożone, przed wyjazdem ugotowane i posmarowane masłem w domu)
Farsz z podgrzybków i borowików, z uduszoną cebulką, solą i pieprzem, za konsystencję odpowiada jajko i bułka tarta. Sekretem dobrych uszek jest ciasto — cienkie i elastyczne, zrobione tylko z mąki i gorącej wody. Robimy uszek, ile wlezie, tak, żeby nikomu nie trzeba było wyliczać. W tym roku zabraliśmy ze sobą 470 szt.
Żeby zachować nastrój, zabieramy małą choinkę, a Gwiazdka przynosi prezenty do zamrażalnika. Serio. To jest tak absurdalne, że dziewczyny mimo 10 lat, absolutnie akceptują ten fakt, turlając się ze śmiechu.
I tak oto spędzamy Wigilię.
Spodobał Ci się tekst? Teraz czas na Ciebie. Będzie nam miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:
- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla nas to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że ten wpis jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij nasz post – oznacza to, że doceniasz naszą pracę.
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku lub Instagramie. Codziennie nowe zdjęcia, inspiracje, ciekawe informacje.